Koniec zwycięskiej passy w Piotrkowie...

Koniec zwycięskiej passy w Piotrkowie...

Niestety. Barcińscy piłkarze tym razem z wyprawy do Piotrkowa Kujawskiego wracają na tarczy. Stadion "Zjednoczonych" o którym jeszcze w sobotę pisałem, że jest dla nas nader szczęśliwy okazał się miejscem w którym dostaliśmy srogą lekcję futbolu. Spotkanie od początku nie przebiegało po naszej myśli. Już w 10 minucie Bartłomiej Dreżewski faulował wychodzącego na czystą pozycję napastnika gospodarzy, za co arbiter główny tego meczu, pan Mariusz Burda pokazał mu czerwony kartonik. Tak więc już na samym początku tego spotkania mieliśmy w perspektywie 80 minut gry w osłabieniu. To z pewnością zniweczyło jakiekolwiek plany taktyczne, przygotowane przez trenera Waldemara Czarneckiego, co także było widać po grze "Czerwono-Zielonych". Brakowało jakiegokolwiek pomysłu na rozegranie piłki. Ciężko jednak powiedzieć o grze gospodarzy, że była wirtuozerią. Ot, proste, piątoligowe kopanie. Łatwo jednak daliśmy się wciągnąć w ich styl prowadzenia gry. Zjednoczeni co rusz przedostawali się pod pole karne bramki strzeżonej przez Roberta Cieniaka. Na ich drodze stawał jednak albo wspomniany golkiper albo ich nieskuteczność. Dla odmiany vis a vis Roberta w piotrkowskiej drużynie z powodzeniem mógł sobie rozłożyć kocyk w polu karnym i urządzić sobie piknik. Nasi rywale swoją niemoc strzelecką przełamali w 35 minucie, kiedy to świetnym strzałem z narożnika pola karnego popisał się Patryk Kowalski, zrywając pajęczynę w barcińskiej bramce. Drugi cios przeciwnicy Dębu wyprowadzili już 4 minuty później. Niestety zadanie bardzo ułatwiła im nasza linia defensywna. Złe wybicie piłki od bramki Roberta Cieniaka, ta trafia pod nogi Jakuba Nieściura, ten również fatalnie odgrywa futbolówkę, która trafia wprost pod nogi graczy gospodarzy. W nasze pole karne wpada Kamil Kawczyński i mierzonym, pewnym strzałem umieszcza piłkę w siatce naszej bramki. Do szatni schodziliśmy z dwubramkowym debetem. Słowa trenera Czarneckiego wypowiedziane pod adresem swoich podopiecznych musiały podziałać mobilizująco, bo na samym początku drugiej odsłony gry jej obraz wyglądał dla nas obiecująco. Taktyka była prosta. Długa piłka na nasze formacje ofensywne. W tym pomagać miał wiatr wiejący w stronę bramki gospodarzy a który to w pierwszej części spotkania utrudniał "Dębiarzom" życie. I faktycznie pod bramką piotrkowian kilkukrotnie robiło się gorąco. Pomagały w tym z pewnością dobrze bite przez Jarka Plewę stałe fragmenty gry. Po jednym z rzutów wolnych, w polu karnym "Zjednoczonych" do piłki najwyżej wyskoczył Mateusz Nowosielski. Udało mu się nawet skierować piłkę do bramki strzeżonej przez bramkarza naszych rywali. Niestety. Sędzia Burda dopatrzył się nieczystej gry ze strony strzelca kontaktowego gola, którego ostatecznie nie uznał. Ta decyzja arbitra wywołała sporo kontrowersji na ławce rezerwowych gości. Werwa "Czerwono-Zielonych" słabła z każdą kolejną minutą. 20 minut przed końcem spotkania Michał Kozłowski z kilku metrów głową pokonał po raz trzeci tego dnia naszego golkipera. Ten gol zupełnie podciął skrzydła naszym graczom. Daliśmy się po raz kolejny zepchnąć do głębokiej defensywy. W grze nie pomagała też z pewnością już ponad godzina gry w składzie uszczuplonym o jednego zawodnika. Nasi gracze zapewne odczuwali ten wysiłek w swoich nogach. Gra podobnie jak w pierwszej połowie kompletnie nam się nie kleiła. W naszych poczynaniach było sporo chaosu. W tych warunkach jak ryba w wodzie czuli się piotrkowianie. Po zamieszaniu w naszym polu karnym wynik spotkania zamknął strzelec pierwszej bramki Patryk Kowalski. Gospodarze w samej końcówce mieli jeszcze doskonałą okazję na podwyższenie rezultatu, ale silny strzał z bliskiej odległości w dobrym stylu obronił Robert Cieniak. Niestety. Drugi wiosenny mecz w naszym wykonaniu kończy się sromotną klęską. Nie pomogła na pewno gra przez niemal całe spotkanie w osłabieniu. Nie wiadomo jak potoczyłyby się dalsze losy meczu gdyby sędzia Burda uznał gola Mateuszowi Nowosielskiemu. Ale też i dalsza "gdybologia" nie ma najmniejszego sensu. Gospodarze zaaplikowali nam cztery gole a my przez cały mecz nie stworzyliśmy sobie nawet tylu okazji do ich zdobycia. Mecz się skończył. Czas wyciągnąć z niego wnioski i zapomnieć o jego wyniku. Czeka nas mecz z Liderem Włocławek u siebie i do niego należy się solidnie przygotować. Każdy nowy mecz to nowe otwarcie. Do końca sezonu jeszcze sporo spotkań i do każdego trzeba podchodzić jakby miał decydować o naszych dalszych losach. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości